Wszystkie odcienie zieleni
Pewnego razu na zajęciach z historii sztuki omawialiśmy szkołę wenecką. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie historia o młodym, utalentowanym malarzu Giorgione, który umęczył się niemiłosiernie, próbując uzyskać 40 różnych odcieni zieleni, potrzebnych do namalowania drzewa. Pomyślałam wtedy o tym, jak bardzo człowiek musi się natrudzić, żeby stworzyć coś, co w choć minimalnym stopniu dorówna dziełom natury.Weźmy na przykład taki malachit, kamień o miłej, wpadającej w ucho nazwie i zielonej barwie, która poraża mnogością odcieni, niczym właśnie drzewo Giorgione, albo i jeszcze bardziej. Możemy w nim podziwiać soczystość wiosennej trawy, intensywność barw dżungli, pastelowość gajów północy, a nawet czerń tajgi o zmierzchu. Przyjemność wzrokowa, jaką daje wpatrywanie się w te niezliczone odcienie zieleni jest tak wielka, że ludy Uralu używały go do uspokajania niemowląt. Nic też dziwnego nie ma w tym, że od tysiącleci stosuje się go w celach dekoracyjnych.
Malachit jako kamień ozdobny
Malachit jest kamieniem nieprzezroczystym i dosyć miękkim (3,5 – 4), dlatego też zalicza się go do grupy kamieni ozdobnych. Jego rzadkość i niepowtarzalna uroda czynią go jednak cenniejszym od, chociażby, kwarcu. Występuje w zbitych skupieniach, rzadziej w postaci drobnych kryształów. Tworzy się w strefach utleniania kruszców miedzi. Jego wzór chemiczny to Cu2[(OH)2/CO3] (uwodniony węglan miedzi). To właśnie miedź odpowiada za charakterystyczny zielony kolor. Rzeźbi się z niego figurki, wazy, lichtarze, szkatułki, talerze, czasem wykorzystuje się go do produkcji płyt okładzinowych. Wspaniale prezentuje się w biżuterii.
Trochę historii
Ten zielony minerał znany jest ludzkości od tysiącleci. Służył on naszym przodkom nie tylko jako kamień ozdobny, ale też jako amulet i środek leczniczy. Oto jego historia.
Malachit w starożytnym Egipcie
Malachit wydobywali już starożytni Egipcjanie. Używali go do wyrobu figurek, biżuterii i oczywiście pigmentów. Zieleń była kolorem płodności, a sam malachit symbolizował radość życia i razem z turkusem utożsamiany był z boginią Hathor. Wierzyli, że malowanie powiek sproszkowanym malachitem może uchronić przed chorobami oczu. Znajdowane w grobowcach rzeźby postaci z zieloną twarzą przedstawiają Ozyrysa, boga, który zmartwychwstał, odrodził się, tak jak odradza się roślinność po wylewach Nilu.
Malachit z Uralu
Malachitowych pigmentów używano przez długie wieki. Dawały one jasny, zielononiebieski kolor, niezbyt nasycony, ale trwały. Był to najczęstszy sposób wykorzystywania malachitu. Dopiero w połowie XVIII naprawdę doceniono jego urodę.
Zaczęto dekorować nim ściany i oprawiać w złoto. Stało się to za sprawą Aleksieja Turcznikowa, przedsiębiorczego właściciela Gumienszewskiej kopalni miedzi na Uralu. Zauważył on pojawiający się od czasu do czasu wśród skał zielony kamień i postanowił na nim zarobić. W tym celu sprowadził na Ural szlifierzy kamieni szlachetnych. Wkrótce z malachitu zaczęły powstać unikalne precjoza, które dotarły do stolicy i oczarowały wszystkich wielmożów, łącznie z carem.
Malachitowy szał
Opracowano nawet specjalną technikę dekorowania powierzchni. Polegała ona na łączeniu ze sobą cienkich płytek malachitu w taki sposób, by tworzyły one spójny wzór i sprawiały wrażenie monolitu. Te przepiękne dekoracje możemy dziś podziwiać w Pałacu Zimowym i soborze św. Izaaka w Petersburgu. Sława uralskich malachitów była wielka, a złoża bogate w najwyższej jakości surowiec.
Nie minęło 10 lat, jak przemysł malachitowy zaczął przynosić większe zyski niż miedziowy, który był przecież pierwotnym celem powstania kopalni. Wkrótce po Gumienszewskim powstał rudnik Miednorudniański, gdzie Aleksander II własnoręcznie poszukiwał malachitu, i gdzie wydobyto największą na świecie, ważącą 250 ton bryłę tego zielonego minerału.
Malachit z Konga
Niestety uralskie złoża zostały wyeksploatowane. Jeśli kiedykolwiek będziecie w okolicach słynnych kopalni, Gumienszewskiej i Miednoruniańskej, pamiętajcie, że sprzedawany tam malachit, w przeważającej większości pochodzi z Demokratycznej Republiki Kongo, która stała się najważniejszym jego producentem. Kongijski minerał jest inny niż uralski, nie tak wzorzysty, ale równie piękny.
Najbogatsze złoża znajdują się w prowincji Górna Katanga, w tak zwanym Pasie Miedzionośnym. Założona tam w 1910 roku przez Belgów osada górnicza Lubumabashi, stała się centrum wydobycia miedzi i drugim co do wielkości miastem w kraju.
Jednakże malachitu kongijskiego nie jest tak dużo, jak kiedyś uralskiego. Wydobywa się go przy okazji i ręcznie. Najpiękniejsze okazy zawierają domieszki azurytu, kuprytu i chryzokoli. Właśnie z kamienia kongijskiego powstaje większość współczesnych wyrobów jubilerskich.
Góry Świętokrzyskie
Co ciekawe można go znaleźć również w Górach Świętokrzyskich w rezerwacie geologicznym na górze Miedziance koło Chęcin. Cenne kruszce takie jak srebro, miedź i ołów, wydobywano tam już od średniowiecza (niektórzy twierdzą, że jeszcze wcześniej, bo w epoce brązu). Oczywiście nie należy oczekiwać, że świętokrzyski będzie miał jakość jubilerską. Jest on jedynie ciekawostką, gratką dla kolekcjonerów i miłośników mineralogii.
Podrabianie malachitu
Od momentu, gdy malachit stał się popularnym materiałem jubilerskim i dekoracyjnym, coraz częstsze są przypadki jego podrabiania. Barwione na zielono masy z tworzyw sztucznych sprzedawane są przez, często nieświadomych, handlarzy jako naturalny kamień.
Ponieważ złoża powoli się wyczerpują, podróbek przybywa. I nie da się ich rozpoznać po cenie. Nawet w sklepach zajmujących się sprzedażą drogiej, ekskluzywnej biżuterii, pojawiają się wyroby ze sztucznego kamienia w cenach, które oburzają. Jeśli jednak dobrze się przyjrzycie, to rozpoznacie imitację bez problemu, nawet po zdjęciu. TUTAJ dowiecie się, na co zwrócić uwagę.
Autor: Olga Siemońska, artysta jubiler, rzeczoznawca kamieni szlachetnych, filolog
bardzo dziekuje za ciekawe opracowanie nt malachitu 🙂
🙂