Pisaliśmy już kiedyś czym różni się kamień szlachetny od ozdobnego. Wyjaśniliśmy też, że nie powinno używać się sformułowania kamienie półszlachetne, ponieważ jest ono nieprecyzyjne i krzywdzące. Dzisiaj powiemy nieco więcej na temat używanego wciąż w języku potocznym i marketingu terminie „kamienie półszlachetne” . Odpowiemy na pytanie, jakie kamienie zaliczano i niekiedy wciąż zalicza się do kamieni półszlachetnych. No i przede wszystkim skąd w ogóle wziął się podział na kamienie szlachetne i półszlachetne?
Które kamienie nazywane są potocznie „półszlachetnymi”?
Wciąż zdarza się, że do kamieni półszlachetnych sprzedawcy i jubilerzy zaliczają wszystkie minerały wykorzystywane w jubilerstwie, które nie są ich zdaniem wystarczająco cenne i popularne. A ponieważ w Polsce i większości krajów kultury zachodniej za cenne i popularne uchodzą przede wszystkim diamenty, ewentualnie rubiny, szafiry i szmaragdy, to do worka z „kamieniami półszlachetnymi” wrzuca się często wszystkie inne kamienie: topazy, granaty, spinele, chryzolity, opale, turkusy, chryzoprazy, ametysty, agaty, spinele, malachity, jadeity, turmaliny, czaroity itd. Pytanie brzmi, czy słusznie?
Kamień szlachetny i półszlachetny – historia pojęć
Człowiek od początku istnienia cywilizacji interesował się ładnymi kamieniami i próbował dzielić je na grupy. Swoje klasyfikacje drogocennych kamieni sporządzali Babilończycy, Egipcjanie, Grecy i Arabowie na podstawie panujących w danych czasach i na danym terytorium doktryn filozoficznych i religijnych, mitów, a także właściwości fizycznych poszczególnych minerałów i roli użytkowej, jaką pełniły. Ich przekonania na temat tego, jakie kamienie są najcenniejsze i „najbardziej szlachetne” zapewne zdziwiłyby wielu współczesnych. Funkcjonujący do dzisiaj w języku potocznym podział na kamienie szlachetne i kamienie półszlachetne nie jest do końca sprawiedliwy, dlatego coraz częściej słyszy się głosy, by z nim walczyć. Kiedy rynek kamieni kolorowych został zdominowany przez tzw. “wielką trójkę”: rubin, szafir niebieski i szmaragd, to właśnie te kamienie wraz z diamentem zaczęto określać mianem “kamieni szlachetnych”. Klasyfikacja ta utrwaliła się w świadomości jubilerów, handlarzy i klientów do tego stopnia, że gdy popularność zaczęły zdobywać inne kamienie, np. topazy, akwamaryny, cytryny, itd, nie wiedziano jak je nazwać. Używano określenia “kamienie kolorowe inne niż rubin, szafir i szmaragd”. Głupie, prawda? Owszem, i to bardzo. Ktoś wpadł więc na pomysł, żeby zacząć stosować dość niefortunne sformułowanie “kamień półszlachetny”. Sformułowanie to wkrótce zadomowiło się w naszym słowniku i nijak nie chce go opuścić. O ile w profesjonalnej literaturze gemmologicznej go nie uświadczymy, to niestety w internecie aż się roi od nieszczęsnych „kamieni półszlachetnych”.
Dlaczego nie powinno się używać określenia „kamienie półszlachetne”?
Zapytacie pewnie, dlaczego właściwie nie powinno się używać tego określenia? Komu lub czemu ono szkodzi? Ano szkodzi, bo zamyka nas w sztywnych ramkach bezsensownej tradycji, która każe nam wierzyć, że każdy kamień niebędący diamentem, rubinem, szafirem niebieskim i szmaragdem jest od nich gorszy. Słysząc, że jakieś kamienie są “półszlachetne” automatycznie zaliczamy je do kamieni drugiej kategorii. No więc teraz zadajmy sobie kluczowe pytanie: Dlaczego chcemy je zaliczyć do kamieni drugiej kategorii?
Bo są mniej rzadkie?
Nieprawda. Niektóre kamienie tzw. “półszlachetne” występują tylko w jednym miejscu na Ziemi, np. szafir padparadża albo bixbit, czerwona odmiana berylu. Wiele z nich, np. aleksandryt czy tsavoryt są znacznie rzadziej spotykane niż rubiny, szafiry i szmaragdy, a już na pewno rzadziej niż diamenty.
Bo są mniej cenne?
Znowu błąd. Turmalin paraiba, który występuje tylko w Brazylii osiąga ceny 60 tys. dolarów za karat, szafir padparadża – 50 tys. dolarów za karat. Nie wspominając o jadeicie, na który Chińczycy są skłonni wydać fortunę, mimo że według naszych standardów, powinien być zaliczony co najwyżej do kamieni ozdobnych.
Bo mają gorsze właściwości fizyczne?
Też nieprawda. Aleksandryty, spinele, topazy, akwamaryny i inne odmiany berylu posiadają twardość zbliżoną, a nawet wyższą od szmaragdu. Demantoidy, tsavoryty i kilka innych kamieni mogą pochwalić się brylancją znacznie wyższą niż brylancja diamentu.
Są brzydsze?
Na to pytanie chyba sami jesteście w stanie odpowiedzieć 🙂 Ametysty i cytryny wysokiej jakości są przecież równie piękne, co rubiny i szmaragdy.
W polskiej nomenklaturze gemmologicznej i w obrocie komercyjnym dopuszczalne są terminy: kamień szlachetny, kamień ozdobny, kamień syntetyczny, imitacja. Definicje tych pojęć zostały opracowane na podstawie ustaleń Międzynarodowego Zrzeszenia Jubilerów (CIBJO). W nomenklaturze anglojęzycznej używany jest często termin gemstones, którym określa się wszystkie rodzaje kamieni naturalnych wykorzystywanych w jubilerstwie. Konsekwentnie stosuje go jedna z najbardziej prestiżowych i zaufanych organizacji gemmologicznych na świecie, czyli GIA – Gemological Institute of América.
Autor:
Olga Siemońska – artysta jubiler, rzeczoznawca kamieni szlachetnych, filolog